1. Jego standardowa cena w Inglocie to 40 złotych. Dziewczyny pisały 39 złotych, a na samym wizażu cena to 49 złotych, więc wersje są rożne. Na stronie internetowej Inglota ten bronzer nie jest dostępny.
2. Konsystencja jego jest bardzo zbita, twarda, lecz nie przeszkadza to przy aplikacji pędzlem. Ja nakładam go tym skośnym pędzelkiem z Essence i u mnie się sprawdza :)
3. Jeśli chodzi o jego wydajność to raczej starczy mi na bardzo dłuuuuuuuuuuugo, używam go już pół roku i nie mam nawet najmniejszego wgięcia w strukturze. Jakaś dziewczyna na wizażu pisała o małej jego wydajności i jestem strasznie zaskoczona.
4. Opakowanie jest ładne, typowe dla inglota, raczej nic się nie powinno zepsuć.
Bronzer nałożony jedną lekką warstwą, jak dla mnie wygląda ślicznie. Mimo, że na zdjęciach wygląda na lekko pomarańczowy to na twarzy absolutnie nie odbija się na pomarańczowo. Ja powiedziałabym, że jest to efekt takiej zdrowej opalenizny. Nałożony jednak w większej ilości nie podoba mi się. Drobinki się robią wtedy bardzo widoczne i można sobie zrobić krzywdę. Ja jestem zwolenniczką bardzo naturalnych makijaży, naturalność na 1 miejscu!
Zdecydowanie podoba mi się efekt jaki daje i nie szukam puki co niczego innego.
Z czystym sumieniem mogę go polecić. Dajcie znać czy macie, bądź miałyście ten bronzer :)
Z czystym sumieniem mogę go polecić. Dajcie znać czy macie, bądź miałyście ten bronzer :)
Do następnego, paaa
V.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz